Sesja Pierwsza - Bractwo

Wchodzisz do tawerny. Znowu jest niesamowicie tłoczno i jest pełno broni. Jest noc.

Jesteś na zewnątrz tawerny z Andronem. Jest noc. Safril wszedł do tawerny.

Jesteś u kowala. Jest noc.

Siedze w powozie i popijam piwo, zagaduje do ayrena "wiec jak sie czujesz?"

"Mistrzu, idziemy spać?"

Szukam przy stoliku jakiegoś samotnego jegomościa.

"Czuję się, jakby cały mój światopogląd runął po przeczytaniu ostatniej książki"

Wszyscy z kimś siedzą, nawet jeśli niektórzy wyglądają na niezadowolonych z towarzystwa

"Nie jestem zmęczony."

O czym ona byla?

Obserwuję ludzi niezadowolonych z towarzystwa.

"Możesz mnie jeszcze czegoś nauczyć?

"Ta książka mówi o pewnym ciekawym systemie, gdzie władzę pośrednio mają ludzie. Od zawsze myślałem i byłem wielkim zwolennikiem rządów rodowych, tak jak w moim mieście, ale ten system wydaje się o wiele lepszy. Teraz mam wrażenie, że nie jestem już w stanie tak zacięcie walczyć za moje miasto"

Widzisz trzech ludzi. Wszyscy w innych miejscach, z niezadowolonymi minami

"Jestem zwykłym, ludzkim kowalem. Już umiesz dużo, jeśli chcesz więcej, rusz w świat!"

"Jestes Jestes? Jak daleko myslisz jest wioska krasnoludow?"

"Dziękuje Ci Rafale za wszelką naukę. Pozwolisz, że udam się na spoczynek? Nie mam się teraz gdzie podziać... Mogę zostać u Ciebie jeszcze trochę i pracować u Ciebie w zamian?"

Przysiadam się do pierwszego z brzegu niezadowolonego i mówię: "Witam, jak życie?"

"jeśli chcesz iść do krasnoludów powinieneś iść na wschód. Teraz idziesz na zachód. Bardzo daleka droga przed tobą do krasnali!"

"Nie ma sprawy! Moje łóżko jest dla ciebie zawsze gotowe! Możesz tu jeszcze zostać!"

"Wal się!" -odpowiedział nie zwracając na ciebie uwagi, gdy nagle jakiś długowłosy, pijany blondyn wylał na ciebie piwo: "Oh pardą!"

Ehh tak tylko pytam, moze piwa?

Idę spać na łoże przygotowane przez Rafała dla mnie. Śpię

Wstaję, trącam blondyna i mówię groźnie: "Że co przepraszam? Uważaj, koleś!" Potem średnio silnie go popycham.

"Oh poproszę!"

Śpisz. śnią ci się miecze i kowadła.

"Co! COO! Chcesz się ze mną bić!? Hymph!? COO!? -przystawia się do ciebie ale nie uderza cię

*mówię przez sen* "Sreeeeebro..... Sreeeeeeebro.... Chce sreeeeeebro."

Daje mu kufel z piwem i mowie " zaraz wracam zobacze ile koszruje rutaj noclef" wchodze do tawerny

Popycham go by siadł na jakimś krześle i mówię "Uspokój się, półgłówku." Oceniam jak bardzo jest pijany.

Śni ci się srebro i krasnoludzice

Dużo tutaj ludzi, wesoła muzyka. Safril popchnął jakiegoś pijaczka i podeszło do niego dwóch średnio umięśnionych ludzi. Wydaje się, że pytają czy Safril ma jakiś problem.

Nie jest wystarczająco pijany, by nie móc chodzić lub cię uderzyć. Popchnięty wstaje. Podchodzi do ciebie dwóch jego średnio umięśnionych, rzeźwych kolegów ludzi: "Jakiś problem?"

*dalej mówie przez sen*"HILDA! Moja Hildo!"

Zakladam kaptur aby wgladac mrocznie podchodze do tych gosci ale trzymam dystans i mowie "a co jezeli to ja mam problem panowie?"

Mówię do osiłka: "Tak, twój kolega wylał na mnie piwo."

Śni ci się gigantyczna góra ze srebra i Hilda na jej szczycie.

Mięśniacy patrzą na was złowrogo: "Macie ostatnią szansę! Ostrzegam!"

Kiwam głową do Victora, potem pcham jednego z mięśniaków jednocześnie podkładając mu nogę, tak, aby się przewrócił.

Swoim kijam cwiczebnym wymachuje sie w strone nogi osilka aby go zmylisc, w ostatniej chwili (gdy kij nie dotyka jego nog ani nezbliza sie do niego zbytnio) kijem uderzam go z calej sily w glowe

Budzę się (jeśli wolno ^^) Idę do kowala. "Mogę Ci w czymś pomóc? Nie chce mi się spać"

Popchnięty przez Safrila osiłek pada na ziemię. Ten od Igora dostaje w głowę, ale bardzo słabo. Wkurza się i uderza z calej siły Victora w brzuch.

Budzisz się. "Po cholere mnie budziłeś!?" -pyta się kowal z łóżka. Jest noc. Śpij!

"EEEeeeeeee..... "*mlask* padam na łóżko i zasypiam

staram sie odskoczyc by odzyskac dystans przygotowywuje sie do kolejnego ataku, jezeli osilek atakuje staram sie zrobic unik i zaraz po jego ataku ponownie uderzyc go w glowe kijem

Zanim wstanie, ładuje mu piąchą z całej siły w twarz.

Kowal wygonił cię ze swojego łóżka i wysłał cię do twojego pokoju.

Victor skutecznie unika ciosów swojego osiłka i uderza go mocno i celnie w głowę, blondyn zaczyna się lekko chwiać. Safril trafia w twarz drugiego, ale cios był bardzo słaby i ten rzuca się na niego i używając swojego nieporównywalnie większego ciężaru przygniata do ziemi, trzymając ręce Safrila.

Jeszcze raz uderzam blondyna w glowe kijem, jak najmocniej potrafie. Jezeli ten pada na ziemie podbiegam do osilka atakujacego safrila i kijem uderzam go w leb.( ale jezeli moj nie upada to powtarzam to co przedtem, czekam na cios, unikam i uderzam.)

Kładę się w moim łóżku (choć poprzednio chodziło mi też o moje) i zasypiam.

Staram się podnieść kolano i kopnąć go w przyrodzenie, jeżeli się nie udaje, biję go z dyńki w dyńkę, żeby go trochę oszołomić, staram się zejść.

Victor potrzebował dwóch uderzeń, żeby powalić blondyna. Udało mu się. Safril pomyślnie uszkodził czuły punkt przeciwnika i ten poluzował uścisk.

Jesteś w swoim łóżku

Paczam na osilka i pacze czy ma jakies uzyteczne rzeczy potem staje nad safrilem i pytam "potrzebujesz pomocy?"

Śpię (zacznę odpisywać jak tamci pójdą spac)

Korzystając z okazji staram się wyrwać ręce z uścisku, a potem prawym sierpowym walnąć kolesiowi w twarz dość mocno. Potem staram się go zrzucić. Do Victora mówię: "TAK, PSIA KREW! KLUSKI MI UGOTUJ! Weź ze mnie ten worek mięsa!"

Przeszukiwany przez Victora człowiek nie ma przy sobie nic ciekawego. Safril wyrwał ręce z uścisków i dał blondynowi po twarzy ale on dalej na nim leży przytomny.

Biję go tak długo, aż straci przytomność.

Wspólnymi siłami doprowadzacie do tego, że blondyn mdleje. Upity człowiek bije wam leniwie brawo. Zauważyliście, że większość istot z tawerny zrobiło wokół bójki okrąg. Zwróciliście na siebie uwagę.

Podnoszę się, otrzepuję ubranie, mówię do upitego: "zanim znów kogoś oblejesz, lepiej sprawdź z kim masz do czynienia." Po czym zabieram mega silny zamach i walę mu sierpa tak żeby spadł z tego krzesła.

Uderzony pijak leży na ziemi. Krew leci mu z nosa. Jest przytomny ale nie ogarnia co się dzieje. Uwaga wszystkich była skoncentrowana na Safrilu do momentu, kiedy ktoś wykrzyczał: "Złodziej!". Chodziło oczywiście o Victora stojącego już na zewnątrz. Ktoś za nim wybiegł.

prosze pana jaki zlodziej? czy to pana tobolek? jestem niewinny, chyba ze udowodni mi pan moja wine. Ten tobolek nalezy do mojego przyjaciela!

Podbiegam do Victora, mówię "Co Ty robisz, idioto?" Wyrywam mu tobołek z ręki i rzucam go gdzieś. Potem szeptem do niego "Chcesz sobie narobić kłopotów? Jedźmy już!" Potem idę powoli w stronę powozu.